Finały NBA nas nie rozpieszczają. Na wschodzie odpadł stosunkowo szybko Giannis Antetokounmpo, przez co brakuje rywalizacji na plakat z LeBronem Jamesem. Mamy za to Miami Heat, znakomitą drużynę, grająca nowoczesną koszykówkę, w której każdy zawodnik rzuca za trzy punkty. Niestety z uwagi na kontuzję w trakcie pieszego meczu, w dwóch kolejnych nie zagrali liderzy punktowi Goran Dragić i Bam Adebayo. W meczu numer dwa to było bardzo widać, mieliśmy jednostronne widowisko. W trzecim meczu Jimmy Butler powiedział przytrzymaj mi piwo.
Atuty Butlera wszyscy znamy – poświęcenie, nieustępliwość w obronie i świetne wjazdy na kosz. To on jest liderem drużyny nawet gdy punktują inni. W meczu numer trzy punktował on. Jimmy wziął na siebie grę i w historyczny sposób poprowadził Miami Heat do zwycięstwa. Zdobył 40 punktów, 11 zbiórek i 13 asyst. To jego pierwsze triple-double w play-offs i to od razu w finale, dotychczas tylko LeBron James i Jerry West zdobywali TD przy 40 punktach. Butlerowi w tym meczu wychodziło wszystko, Lakers bez rezultatu zmieniali krycie. Przypomniało to inny historyczny występ w meczu numer trzy gracza Heat:
Dwayne Wade 42 pkt., 13 zb. I zwycięstwo na 1-2 z Dallas Mavericks.
Co było potem, wszyscy wiemy. Heat wygrali trzy kolejne mecze zdobywając tytuł. Jeśli ma się to powtórzyć, muszą wrócić Dragić i Adebayo.